33. edycja festiwalu Blues Express po raz kolejny udowodniła, że blues to nie tylko muzyka – to styl życia i wspólnota. Już na poznańskim dworcu letnim można było poczuć, że uczestnicy to jedna wielka rodzina – niektórzy nie widzieli się od ubiegłego roku, a przytuleniom, śmiechom i wspomnieniom nie było końca. Atmosfera oczekiwania na pociąg była tak ciepła, jakby wszyscy jechali na rodzinne wakacje. A gdy skład ruszył, zaczęła się prawdziwa muzyczna przygoda.
Poznań – The Harpagans
Pierwsze dźwięki muzyki zabrzmiały już w samo południe w Poznaniu. The Harpagans otworzyli tegoroczną trasę z energią. Ich mieszanka klasycznego bluesa z wręcz rockowym pazurem porwała tłum, który nie szczędził braw. Mocne riffy, wyrazisty wokal i nieskrywana radość grania sprawiły, że nawet ci, którzy przyjechali tylko odprowadzić znajomych, zostali na koncert. Na dworcu nie zabrakło pamiątkowych zdjęć na tle zabytkowego pociągu. W tym roku ponad 150 km w rytmie bluesa z zabytkowymi wagonami miała pokonać 76-letnia Pt47-65 z parowozowni w Wolsztynie.
W Rogoźnie blues przybrał również lekko akustyczno-rockowe oblicze. Lucky Troubles doskonale wyczuli klimat – ich dźwięki płynęły lekko, z dużym luzem, a jednocześnie profesjonalnie. Peron zamienił się w scenę tańca – od par wirujących w rytm gitar po dzieci skaczące pod sceną. Ten koncert pokazał, że blues może być radosny, taneczny i – przede wszystkim – wspólny.
Na stacji w Chodzieży pojawił się zespół Levi. Tutaj blues spotkał się z elementami soulu, rocka a nawet melancholii. Wielu słuchaczy po koncercie mówiło o „muzyce z duszą”. Peron zamienił się w słuchający tłum – wszyscy chłonęli każdy dźwięk.
W Pile bluesowy pociąg musiał zmienić kierunek jazdy, żeby ruszyć w dalszą drogę do Zakrzewa. Czas potrzebny na te manewry umilił oczywiście kolejny koncert! Free Blues Band to weterani sceny i było to czuć od pierwszych taktów. Profesjonalizm, charyzma i fenomenalna sekcja rytmiczna sprawiły, że każdy – od młodzieży po seniorów – bujał się w rytm. To był klasyczny, tłusty blues z mocą – dokładnie to, czego potrzeba w środku dnia.
Blues Bastard przywieźli do Krajanki wybuchową mieszankę energii, humoru i mocnych riffów. Ich występ to był prawdziwy show – kontakt z publicznością, śmiałe improwizacje i wyrazisty styl z charakterystycznym, amerykańskim brzmieniem.
W Złotowie scenę przejęli Blues Connections – zespół, który swoją grą przypominał, że blues można także połączyć z funkiem. Widzowie cenili nie tylko świetne wykonanie, ale i przekaz – czuć było, że każdy utwór niesie historię. Jeden z muzyków zszedł nawet ze sceny, by zagrać solo wśród publiczności, wzbudzając entuzjazm i dziesiątki telefonów nagrywających tę chwilę.
Punktualnie Blues Express dotarł do końcowej stacji. Pasażerów muzycznego pociągu w Zakrzewie przywitało Blues Junkers. Nie zabrakło szampana oraz wspólnego wykonania standardu Sweet Home Chicago, który na tę okazję jest przerabiany na Sweet Home Zakrzewo. Wokalistka z ogromną ekspresją i magnetyzmem błyskawicznie nawiązała kontakt z publicznością, która nie chciała wypuścić ich ze sceny.
Po zakończeniu koncertu na stacji w Zakrzewie uczestnicy udali się w kierunku dobiegającej już znad Jeziora Proboszczowskiego muzyce. Galeria z koncertu finałowego dostępna wkrótce!
Chętnie stworzymy dla Was więcej podobnych artykułów! Potrzebujemy jednak Waszego wsparcia