Po całodziennej podróży pełnej muzycznych emocji, Blues Express dotarł do Zakrzewa, gdzie nad malowniczym Jeziorem Proboszczowskim odbył się finałowy koncert. Las, scena, jezioro i tłum ludzi – wszystko stanowiło jeden wielki muzyczny rytuał. A na scenie pojawiły się zespoły, które zapewniły prawdziwie ognisty koniec dnia.
Szulerzy (Polska) – mocne otwarcie
Wieczór otworzyli Szulerzy – polski zespół, który od lat udowadnia, że blues może być świeży, zadziorny i pełen energii. Ich show był dokładnie tym, czego potrzebowali uczestnicy po całym dniu podróży – dynamiczne brzmienie, świetny kontakt z publicznością i charyzmatyczna wokalistka, która potrafiła porwać tłum do wspólnego śpiewania. Idealne otwarcie koncertowej nocy!
Po występie zespołu Szulerzy nastąpiło oficjalne otwarcie koncertu finałowego. Organizatorzy podziękowali wszystkim wspierającym festiwal. Zachęcano również do wsparcia charytatywnej zbiórki w czasie koncertów.
Łotewska formacja wniosła na scenę powiew elegancji i światowego poziomu. Ich mieszanka chicagowskiego bluesa i soulu sprawiła, że nogi same rwały się do tańca. Kapitalna sekcja dęta i świetny wokal sprawiły, że cała publiczność kołysała się wspólnie w leśnym amfiteatrze. To był set, który udowodnił, że blues wciąż ewoluuje – i ma się świetnie.
Nie sposób pominąć bluesową publiczność. Festiwal przebiega w piknikowej, wręcz rodzinnej atmosferze. Nad Jeziorem Proboszczowskim, a także wcześniej – na pokładzie specjalnego pociągu szybko nawiązują się nowe przyjaźnie, które trwają latami. Jak podkreślają festiwalowicze – na tej imprezie nie da się pojawić tylko raz i zawsze chętnie wracają na imprezę.
Blues Against the Machine (Europa) – międzynarodowa energia
To był koncert, który pokazał siłę europejskiej współpracy. Muzycy z Portugalii, Hiszpanii, Włoch, Norwegii i Polski stworzyli zespół, który na żywo brzmi jak bluesowa petarda. Ich aranżacje były odważne, pełne życia i autentycznej radości grania. Wspólny występ to był pokaz tego, jak muzyka przekracza granice – nie tylko krajów, ale i serc. Był to pierwszy koncert Blues Against The Machine w Polsce
Boogie Boys, jak zwykle, nie zawiedli. Ich charakterystyczne brzmienie – fortepianowe boogie-woogie, pulsujący bas i perkusyjna precyzja doprawiona sekcją dętą sprawiły, że nad jeziorem powstał dziki taneczny parkiet. Widzowie – od najmłodszych po seniorów – dali się porwać rytmowi. Niektórzy dosłownie tańczyli boso na trawie, śmiejąc się i ciesząc chwilą. Tradycyjnie nie zabrakło wręcz akrobatycznych popisów całego zespołu!
Gerry Jablonski Band (Wielka Brytania/Szkocja) – mocne zakończenie
Na finał wieczoru wyszli Gerry Jablonski i jego zespół – formacja, która od pierwszych minut zawładnęła sceną. Brudny, mocny, szkocki blues-rock z potężnym wokalem i dzikimi gitarami. Ich koncert był jak katharsis – wybuchowy, pełen mocy i emocji. Publiczność szalała i tylko godzina odjazdu powrotnego pociągu do Poznania wymusiła zakończenie koncertu.
Finałowy koncert był nie tylko muzycznym wydarzeniem, ale też celebracją wspólnoty. Ludzie dzielili się kocami, jedzeniem, emocjami. Ta noc, rozświetlona dźwiękami i refleksami wody, pokazała, że Blues Express to więcej niż festiwal – to wspólnota ludzi, których połączyła muzyka, pasja i serdeczność.
Chętnie stworzymy dla Was więcej podobnych artykułów! Potrzebujemy jednak Waszego wsparcia