Atak Szczurów III we Wrocławskim Klubie Liverpool [ZDJĘCIA]
Wrocław, 25 lipca 2025r. Gorący, duszny, sobotni wieczór. W okolicach wrocławskiego klubu Liverpool powietrze drży nie tylko od temperatury, ale i niepokojących dźwięków wydobywających się z podziemia. Wkrótce stanie się jasne, że to nie zwykły koncert, lecz brutalna, metalowa inwazja – trzecia edycja ATAKU SZCZURÓW.
Propheticum
Na pierwszy ogień poszło młode, lokalne Propheticum. Choć dopiero wyrastają im pazury, zagrali z energią i szczerą radością, rozgrzewając piwniczną atmosferę do czerwoności. Publika zaczęła się ruszać, temperatura w klubie rosła.











Nigth Lord
Prawdziwy chaos na scenie rozpętali Night Lord z Poznania – wpadli jak burza, grając szybko, agresywnie i z bezkompromisową energią, której nie da się podrobić. Brzmieli dokładnie tak, jakby zstąpili z ciemności, siejąc zniszczenie i niepokój.






















Gallower
Gallower weszli na scenę jak zdeterminowane oddziały szturmowe, bez litości, z potężnym brzmieniem, które miażdżyło czaszki i klatki piersiowe. Brzmienie? Surowe jak stek pasący się na pastwisku. Riffy? Tak gęste, że zamiast potu, słuchaczom po plecach ciekła rtęć . Ludzie walili głowami o ściany, tańczyli jak w amoku. Tego nie dało się przetrwać na spokojnie.

















Grimoire
Wpadli na scenę jak burza wyrywająca budynki z fundamentów. Od pierwszych dźwięków było jasne, że to nie będzie zwykły koncert, ich set szedł jak huragan: precyzyjny, bezlitosny, miażdżący. Riffy cięły powietrze jak odłamki szkła, rytm dudnił w klatkach piersiowych. Publika w ekstazie śpiewała wraz z wokalistą.
Nagle, cisza. Jak po wybuchu.
Pierwsze nuty “Mr. Crowley” uniosły się w powietrzu, klub zamarł, czas jakby stanął w miejscu. Poruszający hołd dla zmarłego Ozziego Osbourne’a. Grimoire zrobili to bez patosu, bez przesady – szczerze, z ogniem i szacunkiem, który czuć było w każdym dźwięku. Wśród tłumu pojawiły się łzy. Emocje były tak silne, że w powietrzu czuć było napięcie i jednoczesną jedność – każdy przeżywał tę chwilę na swój sposób, ale wszyscy razem. Gdy ostatni akord wybrzmiał, brawa eksplodowały z taką siłą, że przebijały się przez ściany jak kolejna fala uderzeniowa.


























A kiedy wydawało się, że wszystko już za nami- nadszedł finał finałów. Na scenie pojawili się muzycy z zespołów Night Lord i Gallower. „City Baby Attacked By Rats” od GBH i „Holiday in Cambodia” od Dead Kennedys rozniosły klub.
ATAK SZCZURÓW III to nie była zwykła impreza. To był rytuał. Spotkanie podziemnych plemion, które wiedzą, że muzyka ma gryźć, boleć i zostawiać blizny. Ci, którzy przetrwali, wiedzą jedno: wrócą. Bo raz pogryziony – zawsze szczurzy brat.