Metallica “no repeat weekend” (niedziela)
Przyjazd zespołu Metallica to zawsze święto maniaków ciężkiego grania. Nie inaczej było i tym razem, tym bardziej, że w każdym z odwiedzanych miast grają oni dwa koncerty. I co najważniejsze oba wydarzenia się od siebie różnią. Formacja bowiem gra zupełnie inne piosenki w konwencji ‘no repeat weekend’. Okazuje się też, że każdego dnia koncertowego przygotowali dla swoich fanów inne niespodzianki.
Tradycją koncertową zespołu stały się tak zwane doodle, grane przez Kirka Hammetta i Roberta Trujillo – w piątek był nim “Back in Warsaw”. A w niedzielę publiczność wręcz oszalała kiedy usłyszała pierwsze dźwięki płynące ze sceny, które ułożyły się w znakomity przebój Maanamu ‘Kocham Cię, Kochanie Moje’. Przyznam, że dawno nie słyszałem by tyle gardeł na raz śpiewało razem, a sama piosenka brzmiała wręcz magicznie.
Koncerty Metalliki zawsze są doskonałą ucztą dla duszy. Mógłbym się rozpływać nad tym jak brzmiał koncert ale tego trzeba doświadczyć. Nawet jeżeli ktoś nie jest fanem thrashu, to naprawdę powinien choć raz w życiu zobaczyć to jak na scenie prezentuje się Metallica. Każda nuta płynąca ze sceny dawała taką samą radość jak ta słuchana z nagrań, tylko tu było widać jak te dźwięku powstają! Oprawa wizualna wbijała w siedzenie. Osiem ogromnych kolumn, które rozmieszczono dookoła ustawionej na środku stadionu sceny dawały bliższy wgląd na scenę tym, którzy oglądali koncert z trybun. Co ciekawe zespół nie potrzebuje dużo pirotechniki by wzmocnić przekaz ich piosenek. Tak naprawdę to pirotechnika pojawiła się prawie na samym końcu, przy utworze “One”, i zdecydowanie zrobiła niesamowite wrażenie. Trzeba przyznać, że mimo 43 lat na scenie zespół nadal brzmi świeżo i widać, że muzycy uwielbiają ze sobą przebywać.
Podczas każdego z koncertów przed gwiazdą wieczoru występują inne zespoły. W niedzielę były to Ice Nine Kills oraz Five Finger Death Punch. Obie ekipy miały nieco bardziej utrudnione zadanie, gdyż w trakcie ich setów na stadionie było tak jasno, że oświetlenie sceniczne nie było widoczne. Jednak myliłby się ten, kto uznałby, że nie dali rady. Zwłaszcza Five Finger Death Punch dali doskonały popis umiejętności scenicznych przy których publiczność doskonale się bawiła.
Odrębną kwestią jest akustyka stadionu – tego niestety nie da się zmienić. Ale tutaj organizator, czyli Live Nation, zrobił wszystko co mógł by ten koncert brzmiał dobrze. Ze źródeł, którym mogę ufać, a które były w piątek na płycie stadionu wiem, że wszystko tam brzmiało tak, jak brzmieć powinno. Na trybunach, moim zdaniem, było dobrze.
Setlista koncertu:
It’s a Long Way to the Top (If You Wanna Rock ‘n’ Roll) (AC/DC)
The Ecstasy of Gold (Ennio Morricone)
- Whiplash
- For Whom the Bell Tolls
- Ride the Lightning
- Until It Sleeps
- Lux Æterna
- Too Far Gone?
- Kirk & Rob’s doodle: Maanam’s “Kocham Cię, Kochanie Moje”
- Welcome Home (Sanitarium)
- Wherever I May Roam
- The Call of Ktulu
- No Leaf Clover
- Inamorata
- Blackened
- Moth Into Flame
- One
- Enter Sandman