Master Stone: „BANG’A’GONG” nowym albumem
Kiedy po blisko dwudziestu latach grania z innymi muzykami postanawiasz zrobić coś samemu, to nie jest tylko kolejny krok w karierze. To moment, w którym mówisz: „teraz naprawdę jestem sobą“. Tak właśnie zrobił Maciej Sondij, tworząc Master Stone. Jego debiutancki album „BANG’A’GONG” otwiera drzwi do innego świata – pełnego psychodelicznych wizji, refleksji i wdzięczności.
Pierwszym singlem był „NO OTHER WAY” – rodzaj deklaracji, że muzyka ma być autentyczna, żywa i wolna od kalkulacji. W brzmieniu psychodeliczny rock spotyka hip-hopowe groove’y i LoFi soul, a w tekście pobrzmiewa zarówno afirmacja, jak i trudne pytania o relację z rzeczywistością.
Ten utwór to dla mnie afirmacja, ale też zapis momentów, kiedy człowiek szuka szybkiego wytchnienia od codzienności. Każdy ma swoje drogi ucieczki – ja ubrałem to w muzykę. Ta dwuznaczność od początku kształtuje cały album
– tłumaczy artysta.
Potem pojawił się „GEEE” – spokojniejszy, refleksyjny, melancholijny. To moment, gdy zamiast groove’u pojawia się oddech i zaduma.
Ten numer to trochę zatrzymanie się w pół kroku. Chciałem pokazać bardziej intymne oblicze albumu. Bywa, że właśnie w ciszy i refleksji rodzi się najwięcej prawdy
– mówi Master Stone.
Trzecim etapem tej podróży stał się „RUSTY VISION” – utwór, który buja lekko, a potem skręca w psychodeliczne rejony. To dźwiękowa opowieść o chwili, gdy otwierasz „trzecie oko” i nagle świat mieni się innymi barwami.
To numer o przemianie wizji. O momencie, gdy rzeczywistość zaczyna wyglądać inaczej – zielenieje, brązowieje, zmienia się jak w kalejdoskopie. Lubię ten efekt, bo przypomina, że muzyka potrafi odwrócić nasze spojrzenie na świat
– wyjaśnia muzyk.
Na końcu, tuż przed premierą albumu, wybrzmiał singiel „GRATEFUL, ALIVE” – muzyczne podziękowanie i zatrzymanie się w tu i teraz.
To utwór o uczuciu, które mi towarzyszy, gdy patrzę na wszystko, co już przeszedłem. Ten numer brzmi radośnie, ale podszyty jest niepokojem, bo każda ważna chwila jest trochę krucha
– przyznaje Master Stone.
To ważny krok na mojej ścieżce artystycznej – wejście na samodzielną drogę. Ekscytacja przeplata się tu ze strachem przed nieznanym. To ostateczne porzucenie ram, które mówiły, co można, a czego nie. To uczucie uwalniające, katarktyczne. Jest w tym także nostalgia i wspomnienie drogi, którą już przeszedłem, oraz ogromna wdzięczność dla ludzi, którzy byli przy mnie i wspierali moje wybory – życiowe i artystyczne. Dziękuję i oddaję Wam to, co mam najlepszego. – podsumowuje artysta.
Tracklista:
- BANG’A’GONG
- RUSTY VISION
- GEEE
- ALGREEN
- GRATEFUL, ALIVE
- AND STILL…!
- GLUED
- FOR SWEET TOOTHS…
- …AND LITTLE SNACKERS
- ZOCHULUS
- NO OTHER WAY
„BANG’A’GONG” to jedenaście utworów, które nie próbują gonić trendów. Zamiast tego tworzą przestrzeń – psychodeliczną, refleksyjną, a czasem pełną energii – ale zawsze osobistą. To album człowieka, który grał już na Open’erze, Pol’And’Rocku, współpracował z MichałemUrbaniakiem, Hadesem czy KubąKnapem, jest częścią kolektywu P.Unity i duetu belugastone, a teraz mówi: „chcę, żeby muzyka była prawdziwa i żyła – ta opowiada moją prawdę“.
Już dziś wieczorem w warszawskim klubie SPATiF czeka nas wyjątkowe wydarzenie! Koncert premierowy to okazja, by usłyszeć album w najpełniejszej, wydłużonej wersji, która na żywo nabiera jeszcze większej mocy. To nie tylko odtworzenie dźwięków ze studia — to żywe spotkanie z muzyką, pełne energii, improwizacji i emocji, których nie da się zamknąć na płycie.